Placuszki zamiast pierogów. Nie spisz życia na straty

Miałam dzisiaj niemałą ochotę na pierogi. Nie mogłam usiedzieć bezczynnie, więc kupiłam potrzebne składniki na ciasto i farsz, i zabrałam się do robienia. Kiedy truskawki już rozgniotłam i rozdzieliłam - osobno sok, osobno miąższ, zabrałam się za ciasto. Jednak wyszło mi za miękkie, bo robiłam na oko, nie kropka w kropkę, a mąki nie mogłam nigdzie znaleźć, nie spisałam ciasta na straty, ale wyjęłam z szafy patelnię i zamieniłam za miękkie ciasto na pierogi w przepyszne placuszki.

Pomyślicie, no okej, kolejna historia o niezmarnowanym cieście, kolejna historia o dziewczynie, której nie udało się zaplanowane danie. Może niekoniecznie zaplanowane, ale udało się. I to jak! W naszym życiu nie wszystko nam się udaje. No sam/a powiedz. Nie jesteśmy idealni. Chodzi o to, żeby nie zmarnować naszego życia (tak jak ja nie zmarnowałam ciasta), tylko się starać, myśleć, jak ulepszyć swoje życie. Bo przecież dzień spisany na straty przez zawaloną kartkówkę z matmy może być idealnym placuszkiem, jeśli tylko zadzwonimy do ukochanej przyjaciółki/najlepszego przyjaciela. I ciesz się z tego placuszka, bo życie mamy tylko jedno i nie możemy go spisać na straty. Innego ciasta nie będzie...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Można doprowadzić konia do wodopoju, ale nie można zmusić go do picia

Nowa Gwinea, czyli jedna wielka tajemnica

"Opowieści z Narnii: Książę Kaspian"