Nowa Gwinea, czyli jedna wielka tajemnica

     Ach, gdybym miała jechać kiedyś w niebezpieczną i pełną przygód podróż wybrałabym się bez wahania do Nowej Gwinei. Mimo, że mamy już XXI wiek tam nadal pozostało wiele nieodkrytych miejsc i na mapach tej wyspy nadal są białe plamy. Brzmi niedorzecznie, prawda? Mnie też to zdziwiło, ale szczerze mówiąc odczułam pewną ulgę. Bo czy to nie jest cudowne, że ciągle świat ma dla nas wiele do odkrycia?

    Trochę jednak odkryto i kilka z tych rzeczy chciałabym Wam pokazać i o nich trochę opowiedzieć. Bardzo żałuję, że póki co nie dane mi było tego zobaczyć na własne oczy, ale na razie nie za bardzo pozwala mi na to mój młody wiek. Niektórzy z Was znają mnie osobiście (jaka przyjemność to pisać), więc znacie moją sytuację. No, ale szczęśliwie mam jeszcze wiele lat na podróżowanie. (Jeśli chcecie poznać mnie moje początki podróżowania, możecie zajrzeć na mojego innego bloga - Z pamiętnika podróżniczki. Co prawda nie ma na nim jeszcze za dużo, ale cały czas blog się rozwija)

    Wcześniej pisałam, że wyspa nie została jeszcze w pełni odkryta. Stało się to dlatego, że bardzo trudno dostać się do wielu z miejsc. Jedną z nielicznych dróg do wnętrza Nowej Gwinei jest rzeka Sepik, kórej zdjęcie z lotu ptaka zamieszczam poniżej.


(Zdjęcie ze strony https://www.looppng.com/png-news/piracy-mighty-sepik-river-claims-two-lives-49197)

    Z racji tego, że wyspa przez wiele lat nie miała styczności z cywilizacją, mieszkają tam rdzenni mieszkańcy wyspy, Papuasi, którzy nadal żyją tak, jak Europejczycy kilkadziesiąt set lat temu. Nie sądzicie, że to wspaniałe, że gdzieś nadal żyją ludzie, którzy mogą nawet nie zdawać sobie sprawy z istnienia globalizacji? Na szczęście ich tereny są bardzo trudno dostępne dla cywilizacji i mam nadzieję, że jeszcze długo takie pozostaną. Życzę im od serca, aby nie spotkał ich smutny los Indian.

    W Nowej Gwinei mieszkają także niespotykane nigdzie indziej zwierzęta. Jest ich tam ogromnie dużo, ale ja chciałabym wspomnieć dzisiaj tylko o dwóch z nich. Pierwsze to kangury nadrzewne. Być może, że większość z Was, podobnie jak ja wcześniej, nigdy ich nie widziało, a na prawdę warto!


     Prawda, że on jest przecudowny? Podsyłam też ciekawy artykuł o tych zwierzakach ze stronki, z której skradłam fotkę. https://weterynarzbezgranic.wordpress.com/2014/04/03/drzewko-figowe-i-okolice-cairns-czyli-historia-poszukiwania-nadrzewnego-kangura/

    Drugim zwierzątkiem, o którym dzisiaj wspomnę jest kolczatka. Ona także ma swój urok osobisty, ale według mnie w konkursie piękności zdecydowanie wygrywają kangury nadrzewne. (Wybacz, kolczatko)


    Nie wiem, czy mi się tylko zdaje, ale jak się dłużej przyglądam jej oczom, to wydaje się jakby nie okazywała mi zbytniej sympatii. Też tak macie?

    Podsumowując, czy też tak macie, że fascynują Was nieodkryte miejsca? Można sobie je wyobrażać jako takie półraje (tak, to słowo zostało stworzone na potrzeby tego zdania) na Ziemi. Wędrować duszą  po pełnych niebezpieczeństwa nieprzebytych lasach, spotykać miejscowych Papuasów i uczyć się od nich, jak cieszyć się z małych rzeczy. Małych, ale jakże trudnych do spotkania w cywilizowanym świecie. W promykach słońca, w powiewie letniego wiatru, w wędrówce po lesie, w rozmowie z drugim człowiekiem. Nie mają oni życia idealnego, ale i tak po cichu im zazdroszczę. A wy, zamienilibyście się życiem z Papuasem? Na dłuższą metę, czy tylko na chwilę?


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Można doprowadzić konia do wodopoju, ale nie można zmusić go do picia

"Opowieści z Narnii: Książę Kaspian"